środa, 5 marca 2014

Jak to nie powstał kościół na osiedlu

Dlaczego tak daleko do kościoła? Pytanie to zadał sobie bez wątpienia każdy młody szczygłowiczanin. Dzisiaj jego lokalizacja wydaje się być niedorzeczna.



Najłatwiej jest oczywiście zrzucić winę na ówczesną sytuacje polityczną . Oto czerwona władza kładzie kłody pod nogi  gorliwym katolikom. Takie tłumaczenie jest jednak płytkie, wręcz fałszywe. Lokalna władza miała świadomość, że napływowa ludność wiejska z całej Polski, przywiezie wraz z sobą wiarę oraz tradycję przodków. Wydarzenia w Nowej Hucie pokazały dygnitarzom, iż skóry i tożsamośći się nie zmienia. Walka z kościołem wśród nowej generacji  robotników wyrosłych na wsi, byłaby batalią z wiatrakami. 


Zabiegi o budowę kościoła w Szczygłowicach podjęto jeszcze w czasach sanacji. Należy jednak zaznaczyć, iż przed wojną i do późnych lat 60 - tych, Szczygłowicami zwano obszar dzisiejszej "Krzyżówki". Ludność tego terenu należała do parafii Wilcza. To tamtejszy proboszcz Robert Pucher zadecydował o budowie  filii w Szczygłowicach. 

Powód dla którego kościół wybudowano w tym, a nie innym miejscu jest prozaiczny. Wówczas to właśnie ul. Zwycięstwa stanowiła centrum i oś miejscowości. W chwili gdy budowano świątynie, po "nowych" Szczygłowicach wciąż hasały swawolnie krówki. Wieżowce powstały kilkanaście lat później, mniejsze bloki były dopiero w budowie.  Natomiast domostwa ówczesnej "Krzyżówki" sięgały aż brzegów Bierawki ( tzw. "czerwone osiedle"). 

Należy zresztą wspomnieć, że budowanych bloków w Szczygłowicach nikt nie traktował poważnie. Miały stanowić jedynie bardziej stabilną wersję baraków robotniczych. Po wyczerpaniu zapasów węgla, całe osiedle miało być zrównane z ziemią. Tymczasem jak się wkrótce okazało, to "nowe" Szczygłowice pozostały na powierzchni, zaś spora część "starych" spoczęła pod bezlitosną hałdą. 

Po tragicznej śmierci pierwszego proboszcza, w Szczygłowicach pojawił się pleban o zacięciu budowlanym. Szybko uzupełnił paskudny kościół o dzwonnice, dodając w ten sposób choć trochę sakralnego charakteru. Ambicje Jego sięgały jednak znacznie dalej. Zamierzał wybudować   kościół w samym centrum nowego osiedla. Pracę weszły w całkiem zaawansowane stadium.  Niestety, pomysł ten nie wszystkim się spodobał, toteż dzisiaj na miejscu niedoszłego kościoła, można kupić kapustę i skarpetki. 

Na przeszkodzie stanęli Ci, którzy nie jedzą kiełbasy tylko "wuszt", nie piją herbaty lecz "tyj". Prawdziwi Ślązacy, dla których samo przebywanie w towarzystwie "goroli" było ujmą. Jakże owi nadludzie mieliby pozwolić, by to oni  przychodzili do kościoła wybudowanego na gorolskim osiedlu przez proboszcza o gorolskim nazwisku??? To nie żart! Polska też miała swój mentalny apartheid. 

Do inicjatywy budowy nowego  kościoła nigdy już nie wrócono. Wkrótce, w niezbyt przyjemnej atmosferze ambitny proboszcz opuścił parafię. Do dziś szemrają topole przy słonecznej, że do Jego przeniesienia przyczynili się "prawdziwi Ślązacy". 

2 komentarze:

  1. Co ważna zaznaczyć, wieże budowali głównie górnicy z osiedla. W czynie społecznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorze, bardzo uprościłeś sprawę. Spięcia pomiędzy miejscowymi a ludnością napływową występowały w całym regionie. Mieszkańcy Krzyżówki po prostu bali się o pracę.

      Usuń

Drogi Internauto! Pamiętaj że nie jesteś w sieci anonimowy. Proszę więc o przestrzeganie prawa i zasad dobrego wychowania.